środa, 23 lipca 2014

Rozdział IV

Dziewczyny obgadywały każdego z chłopaków po kolei. Potem ich rozmowa zeszła na ludzi ze szkoły. Tu do powiedzenia najwięcej miała Caitlyn. Powiedziała jej wszystko co wiedziała o wszystkich w klasie. Lucy dziwiła się, skąd tak mało popularna osoba może znać tyle plotek.
- Nikt mnie nie zauważa i nie zastanawiają się czy coś usłyszę, czy nie - powiedziała swobodnie. 
Nagle usłyszały jakiś dźwięk. Jakby ktoś wszedł do domu. Obie natychmiast zamilkły i złapały się za ręce. 
- Co ty było? - szepnęła Caitlyn.
- Nie wiem. 
Wstały i wyjrzały na korytarz. Przez barierkę zobaczyły cztery cienie poruszające się po salonie. Lucy pisnęła cicho, ale przyjaciółka od razu zakryła jej usta dłonią i pokręciła głową. Cicho podkradły się bliżej schodów. I usłyszały:
- Ash, kretynie, uważaj na pelerynę!
- Cicho! Nie używaj imion! Jestem Smash...
Dziewczyny na górze spojrzały na siebie. Chłopacy chcieli je nastraszyć, ale one miały już swój plan. Poszły z powrotem do pokoju Lucy i usiadły na poduchach. Szybko obgadały co robić i wtedy otworzyły się drzwi. Nastolatki od razu rzuciły się na nich z poduszkami. Minutę później po całym pokoju latały pióra.
- Hej, ej! To przecież my! - zawołał w końcu Luke i zdjął maskę z twarzy. Od razu dostał kolejny raz poduszką.
- Wiemy - odpowiedziała Caitlyn. - Myślisz, że inaczej tłukłybyśmy was poduszkami? - zaśmiała się uroczo. 
Dziewczyny "zawiesiły broń" i usiadły z zespołem na podłodze.
- Po co przyszliście? Chyba powiedziałyśmy, że nie chcemy tu chłopaków.
- Ale było tak nuudno - zajęczał Cal i zdjął czapkę z głowy. Zrobiło mu się za gorąco.
- Oo... Kanapki z nutellą! - usłyszała Michaela. Po chwili, żadnej kanapki już nie było. 
Przyjaciele rozmawiali razem z godzinę. Potem chłopacy poszli w końcu do domu obok i dziewczyny mogły położyć się spać. 
Rano umyły się. Lucy musiała pożyczyć jakieś ubrania koleżance, dlatego przy szafie zeszło im się dłużej niż zwykle. W końcu Caitlyn wyglądała tak, a Lucy tak. Dziewczyny wyszły razem do szkoły i całą drogę się śmiały. Kiedy były na miejscu zobaczyły porozwieszane plakaty. Zapowiadały zbliżający się bal wiosenny. Miał się odbyć za miesiąc - 21 marca. Caitlyn zaczęła o nim nawijać.
- ... No i jak zwykle królową balu zostanie Vanessa... Chociaż ty mogłabyś wygrać. Gdybyś oczywiście startowała. Dla mnie to jest cholernie puste, ale przydałoby się utrzeć nosa tej lafiryndzie. Oh - stęknęła - Idzie tu. Zaraz będzie cię chciała przekabacić na swoją stronę! Widzę to w jej oczach.
- Hej! Jesteś Lucy, prawda? - zapytała słodko. - Ja jestem Vanessa. Jeśli chcesz możesz usiąść ze mną i moimi przyjaciółkami. Przepraszam, że nie zaproponowałam tego wczoraj i musiałaś siedzieć z... tym - skinęła nieznacznie w stronę czerwonej już na twarzy Caitlyn. 
- Ojej, jak miło - uśmiechnęła się uroczo Lucy - ale ja już mam przyjaciółkę. Możesz się teraz odkręcić z uśmiechem i podreptać w tych szpileczkach do psiapsiółek.
- Pożałujesz tego - syknęła, zarzuciła włosami i poszła.
- Uff... Przez chwilę myślałam, że mnie zostawisz dla tej zołzy.
- Żartujesz chyba! W życiu bym tego nie zrobiła! - zapewniła przyjaciółkę i razem poszły do klasy.
Na matematyce Lucy poczuła na sobie dwie pary oczu. Kiedy obróciła się lekko w prawo ujrzała rzucającą nienawistne spojrzenia Vanessę. Jej wzrok raz padał na nią a raz... Właśnie w tę stronę, z której patrzyła się na nią druga para oczu. Obróciła się i zobaczyła przystojnego chłopaka. Miał brązowe przydługie włosy, brązowe oczy i rozbrajający uśmiech.
- Zapomnij - usłyszała z boku. - To Sean, były chłopak Vanessy. Jeśli się dowie, że ci się podoba, to po tobie.
- I tak mnie nie lubi. Poza tym, to nie mój typ - powiedziała. - Ja wolę blondynów.
Caitlyn spojrzała na nią znacząco. Wtedy drzwi klasy nagle się otworzyły. Lucy podniosła wzrok znad zeszytu.

________________
Krótki, ale jutro dodam następny :)
Mam nadzieję, że się spodobał :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz