niedziela, 22 czerwca 2014

PROLOG

Stephanie siedziała ze swoją przyjaciółką Megan w pokoju. Miała szlaban, ale ojciec jakimś cudem zgodził się, żeby Meg przyszła. Za co Steph dostała szlaban? Ze sprawdzianu z matmy dostała 3. Ona - wzorowa uczennica! Ojciec nie mógł pojąć, że jego 17-letnia córka nie jest komputerem, do którego wklepuje się dane, a on je odtwarza. Marzeniem dziewczyny było dostać się do Akademii Medycznej, ale stało się to też marzeniem jej ojca. Zaczął kupować jej książki z zadaniami z biologii i chemii, załatwił korepetytorów, kursy... Na początku było super. Dziewczyna cieszyła się, że może realizować swój plan. Jednak ojciec z czasem zabronił jej wychodzić - miała siedzieć w pokoju i się uczyć. Tylko w sobotę wieczorem mogła zobaczyć się z przyjaciółmi. W końcu traciła z nimi kontakt i zostali jej tylko Megan i jej o rok starszy brat - Logan. To właśnie ona namówił ją na zrobienie tatuażu. To miał być symbol buntu. Stephanie długo myślała nad motywem, miejscem i przede wszystkim konsekwencjami. Zdecydowała się na 3 małe jaskółki na nadgarstku. Od tamtej pory cały czas nosi kilka bransoletek, żeby ojciec nie zauważył tych maleńkich ptaszków. Teraz Meg namawiała ją do kolejnej rzeczy, która ani trochę nie spodobałaby się jej ojcu.
- Meg, dobrze wiesz, że będzie wściekły. A kiedy się dowie, zostanę uziemiona do końca świata i jeden dzień dłużej!
- Ja wiem, ale taka okazja już się nie powtórzy! Kurczę, mamy bilety w pierwszym rzędzie!!! - Steph jęknęła cicho. Tylko raz w życiu była na koncercie i był to występ Erica Claptona, na który zabrał ją ojciec. A teraz miała okazję iść na koncert jej ulubionego zespołu - 5 Seconds of Summer.
- Nie chcę ukrywać kolejnej rzeczy... - szepnęła, jakby bała się, że ktoś usłyszy, a wtedy jak na zawołanie, ktoś zapukał do drzwi. Dziewczyny aż podskoczyły. Po chwili do pokoju wszedł mężczyzna około 40.
- Tato, coś się stało?
- Nie. Chciałem tylko przypomnieć ci, że jutro jest przyjęcie charytatywne, które organizuję i chciałbym, żebyś zajęła się ustawieniem kwiatów i lampionów. 
- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się blado. - Jutro z samego rana się tym zajmę.

- Kretynie, zejdź mi z nogi! - krzyknął Mikey i zrzucił z siebie kumpla. Luke i Ash siedzieli obok i zwijali się ze śmiechu, kiedy Calum podnosił się z podłogi. Szykowali się właśnie do występu w pubie na plaży. Luke włączył jakąś przypadkową piosenkę i jak przed każdym koncertem zaczęli się wygłupiać - tańczyć, śpiewać, skakać. Uwielbiali to robić. Kiedy piosenka się kończyła, przyszedł po nich menadżer - Jason. 
- I pamiętajcie, że jutro macie dwa występy - jeden na plaży, a drugi na prywatnej imprezie. 
- Tak, tak wiemy - powiedział Ash. - Są tu gdzieś żelki?
- Nie ma. Wchodzicie - powiedział Jason i pchnął ich w stronę sceny. Zebrał się niezły tłum - głównie krzyczące nastolatki. 


_________
Może być jak na prolog? :)
Liczę na Wasze komentarze.
Jeśli macie jakieś uwagi, to piszcie - wezmę je sobie do serca :)

1 komentarz:

  1. To jest najcudowniejszy prolog jaki kiedykolwiek czytałam !
    Od pierwszego zdania mnie zainteresował.
    Możesz mnie uznać za swoją stałą czytelniczkę !
    Całuski :***



    OdpowiedzUsuń