Budzik dzwoniący od pięciu minut zaczął wkurzać już nie tylko Caluma, ale też Ashtona, z którym dzielił pokój hotelowy.
- Wyyłącz too!!! - zajęczał w poduszkę.
Cal zaczął po omacku szukać budzika na stoliku, ale zamiast go wyłączyć, strącił go na podłogę. Zegarek zaczął dzwonić jeszcze głośniej. Chłopak westchnął, sturlał się z łóżka i wyłączył źródło rażącego dźwięku.
- Dziękuję - usłyszał z łóżka obok.
Chciał się znów położyć, ale widocznie nie dane mun było dłużej spać, bo do pokoju wpadł jak burza Mikey ociekający wodą.
- Co ci?
- Luke mnie ochlapał wodą z prysznica... - Warknął, a Ash zerwał się z pościeli, chwycił za telefon i zrobił kilka zdjęć.
- O co poszło?
- Poszedłem po nim, żeby się wykąpać i jak zwykle był syf - ręczniki porozwalana, podłoga zalana, lustro zaparowane. No i mu o tym powiedziałem...
- A ja stwierdziłem, że syf mogę dopiero zrobić, chwyciłem za słuchawkę prysznica i zalałem naszego barwnego przyjaciela - dokończył Luke, który wszedł właśnie do pokoju.
- Zamieni się ktoś ze mną? - zapytał Michael z nadzieją.
- Ja - powiedział od razu Ashton.
- Serio? - zapytali pozostali trzej. - Coś ci u mnie nie pasuje? - dodał Calum.
- Twój budzik - warknął chłopak i skierował się do walizki. - Luke może robi bajzel w łazience, ale nie ustawia żadnych cholernych pobudek dzwoniących prze pięć minut co pięć minut - powiedział, spakował się i w piżamie poczłapał do pokoju obok.
- Mi pasuje - skwitował Mikey i też poszedł po swoją walizkę.
- O co im w ogóle chodzi? - zapytał Cal.
- Coś im u nas nie pasuje... - wzruszył ramionami Luke i wrócił do siebie.
Zrobił kawę sobie i Ashtonowi, i oczywiście zabrał też paczkę żelek. Zaczęli rozmawiać o dzisiejszych występach.
- Ten na plaży będzie świetny... - stwierdził Luke.
- Dlaczego? Będziemy mieli pełno piachu w butach... i ubraniach... i włosach...
- Ale będą dziewczyny w bikini tańczące do naszych piosenek...
- Aaa.... Ten prywatny też może być spoko.
- Tylko dlatego, że my tam będziemy - zaśmiał się niebieskooki chłopak.
- Co to w ogóle będzie?
- Jakieś przyjęcie charytatywne czy coś...
Włączyli telewizję i zajęli się żelkami. Po kilkunastu minutach przyszli też Mikey i Calum. Obejrzeli film do końca i zajęli się pisaniem nowej piosenki.
Steph od godziny kręciła się po ogrodzie i tłumaczyła, gdzie mają stać różowe wazony, gdzie białe itd. Lubiła takie sprawy. Nie, nie rozkazywanie ludziom, tylko planowanie imprez i tego typu sprawy. Zawsze w stu procentach poświęcała się wykonywanej rzeczy, jednak dzisiaj jej myśli wciąż uciekały do koncertu 5SOS. Tak bardzo chciała pójść, ale wiedziała, że ojciec będzie wściekły.
- Co ja mam zrobić? - powiedziała sama do siebie.
- Teraz odpocząć. Świetnie ci to wyszło - usłyszała głos ojca.
- Dzięki tato. O której mam być gotowa?
- O 19 zaczniemy witać gości - uśmiechnął się.
Steph wzięła głęboki oddech i kiwnęła głową. Obróciła się na palcu i poszła do siebie. Kiedy była w pokoju, włączyła płytę 5SOS i zaczęła tańczyć. Kilka minut później przyszła Meg.
- Hej, co tam?
- Nic. Muszę się szykować na tę całą imprezę. Pomożesz mi?
- Po to tu jestem - uśmiechnęła się.
Po godzinie przeglądania szafy wybrały to.
- Będziesz wyglądać bajecznie.
- Nastąpiła zmiana planów - powiedział chłopakom Jason, kiedy tylko wszedł do pokoju hotelowego. - Najpierw śpiewacie na prywatnej zabawie, a potem na plaży.
- Ok. Niewiele się zmieniło - powiedział Calum.
- Nawet lepiej. Zaśpiewamy, a potem będziemy się bawić - ucieszył się Mikey.
____________
I jest :)
Wydaje mi się, że jest taki sobie...
Ale może następny będzie lepszy :)
Chociaż w sumie mam inny pomysł...
Dosyć fajny ! No to Steph się ucieszy :**
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ci idzie na tamtego bloga dodałaś ostatnio dwa nowe rozdziały tu prolog i 1część. Mam nadzieję, że dasz radę prowadzić dwa blogi :**
Powodzonka :***